z cyklu welcome in hell, nie planuje dziesiątego pięćsetplusa, ale jak się zdarzy to się zdarzy.. coś jak tamte pieciominutowe otwarcie Kevina Samego w Domu, ale rozciągnięte na siedem godzin projekcji i jakieś dwadzieścia pięć, trzydzieści lat życia poza nią - permanentny rozgardiasz - niezależne i oddolne, mocno osadzone w rzeczywistości najniższej rangi, dożylnie prawdziwe, marvelowskie kino superbohaterskie najwyższej próby, powstałe pod patronatem małżeństwa claire i cliffa huxtable, ale w 19D; zarazem jedyne takie kino, które jestem w stanie jeszcze odebrać na poważnie i bez sprzeciwu - w roli superbohaterów rodzice!