Nigdy nie był moim ulubionym aktorem, nie oglądałam namiętnie jego filmów, ale uważam, że to jeden z tych aktorów, który miał szansę być legendą za życia. Ale jak pomyślę w jakich filmach grał lata temu a w jakich gra teraz to myślę, że ta jego legenda się trochę rozmywa. Genialne role w "Ulicach nędzy", "Ojcu chrzestnym II", "Taksówkarzu", "Łowcy jeleni", "Wściekłym byku", "Misji" i długo by tak jeszcze można wymieniać. Szkoda, że zepsuł to kiepskimi rolami w filmach poniżej jego poziomu i tragicznych filmach z Cooperem i Lawrence, ostatnio z Efronem. Jasne, "aktor do grania dupa do srania"-taki zawód, że trzeba grać. Szkoda jednak, że De Niro nie bierze przykładu z na przykład Day-Lewisa, który nawet by okiem nie rzucił na scenariusze, które De Niro przyjmuje. Przecież aktor o takim doświadczeniu mógłby bardziej się przykładać do tego w jakich gra filmach. Podejrzewam jednak, że on ma to już gdzieś, chyba stwierdził, że w ambitnych filmach się nagrał i teraz robi to tylko dla pieniędzy bo w kinie ambitnym nawet w USA się chyba kokosów nie zarabia. Serio myślę, że on 20-30 lat temu był lepszym aktorem niż teraz. Tak samo Meryl Streep według mnie.
Ja uważam, ze jednak trochę za bardzo na poważnie do tego podchodzimy. Facet jest aktorem, u schyłku życia, nie robi już tego raczej dla kasy, bo zarobiony już jest, więc niech sobie gra w czym chce. Czy nam to przeszkadza? Nie musimy tego oglądać, możemy sobie po raz wtóry obejrzeć któryś z jego genialnych filmów.