Autor miał pomysł jak zacząć, ale nie miał pomysłu, co dalej i jak skończyć. Aktorzy trochę dziury klajstrują, no ale ile można!
No i jeszcze zemścił się brak odwagi autora. Wszystko jest tak starannie powyważane i niejasne, że kto chce, ten zobaczy w tym filmie "obraz spustoszeń dzikiej lustracji", a kto chce, ten zobaczy "spustoszenia wywołane brakiem lustracji". Przypomiało mi się od razu gombrowiczowskie: Nie jestem ja na tyle szalonym, żebym co mniemał albo i nie mniemał. W sztuce jednak zazwyczaj bardziej się opłaca poszaleć...
Z ust mi to wyjałeś! Bo też mam wrażenie, że autor miał jakiś pomysł i jednak chciał nam coś powiedzieć, ale ktoś go skutecznie "przekonał", aby tego nie robił i by zostawił to takie niedokończone... Bo niby "lepiej artystycznie wyglada", no i zawsze bezpieczniej - nikt się nie przyczepi - zwłaszcza ci, którzy kiedyś mogli wszystko, a i dzisiaj niemało.
W ogóle scenarzysta nie wie, o czym pisze. Jakieś zawiązanie akcji i finał! W takich sytuacjach przecież wraca się pamięcią do spraw, które z jakiegoś względu wydawały się dziwne. W szpitalu, przykładowo, lekarz pyta: pani jest żoną pacjenta rocznik taki a taki. I już jest trop, że facet ma dwa pesele. A tak zachowanie Joanny - nie ma uzasadnienia. Scenariusz oparty na babskich fochach ! To jest niedopuszczalne! Tak samo scena z 90 latkiem puszczającym mocz. Najprawdopodobniej miała być mocna a wyszła żenująca. Scenariusz jest złyinieprofesjonalny !