Najlepsze na początku - lądują śmigłowcem, który słychać w promieniu 15 km, a potem się skradają ostatnie 200 m do siedziby miejscowej komórki kartelu, która zapomniała wystawić czujki. To się nazywa "działanie z zaskoczenia". Potem już tylko gorzej.
coś Ty za scenę wymyślił? :) oni samochodem przyjechali do Brazylii ,samochodem dojechali na miejsce ,uciekali śmigłowcem
Miałam się położyć spać, ale przeczytałam twój wpis i teraz nie mogę zasnąć, bo się cały czas śmieję :D.
z czego się śmiejesz?:) z tego ,że myślałem ,żeś facet?:)
dobra chodzi Ci o scenę na samym początku filmu ja myślałem o tej jak już mieli ten szmal zawinąć
tylko oni się nie skradali tylko otoczyli budynek ,chowali przed obstrzałem ,co mieli sobie podejść na luzaku :), nie wiem co masz do tej sceny akurat:)
Hej! Pomyliłaś adresatów. Twój post miałaś wysłać Tinndze, mam rację? Ja napisałem jej (jemu), że coś pokręciła bo faktycznie było tak, jak Ty to opisałaś czyli wszystko na kołach a dopiero później, po zważeniu hajsu wskoczyli do Mi-8 chyba. A film miał trochę wtopek ale ogólnie dał radę, IMO.
ha ha ja pisałem do niej i akurat ja jestem facet:) ha ha
istna komedia pomyłek:)
właśnie jej raczej chodziło o początek jak Pope leci śmigłowcem na akcje do faweli ,tylko mi tam akurat w oczy nic za bardzo nie ukłuło
co do filmu to czasu nie straciłem ,nie wiem ,ale zauważyłem ,że jak się film na Netflixie pojawia to już część z przyzwyczajenia daje niskie noty i czepia się szczegółów,a podobne filmy ,ale nie produkowane przez Netflixa dostają wyższe oceny
,to jest film akcji, nie jest to arcydzieło ,fabuła też nie jest skomplikowana ,ale oceniłem na 7 i taki wg mnie był ,a logiki do scen w filmach to raczej nie należy często stosować ,bo by trzeba było dać sobie spokój z oglądaniem:)
no tak dałem odpowiedz do Twojego postu zamiast jej:)
dodam jeszcze ,że akurat lubię aktorów ,którzy grają w tym filmie ,więc mogę im odpuścić parę rzeczy:)
Eh, sorki! Nie wiem czym się zasugerowałem, skoro od początku używasz końcówki "łem" w czasownikach. A przy okazji dodam, że akurat teraz jest na głównej stronie filmwebu wywiad Popieleckiego z głównymi bohaterami i reżyserem. Całkiem ciekawa dyskusja, obejrzyj sobie.
"Najlepsze na początku - lądują śmigłowcem, który słychać w promieniu 15 km, a potem się skradają ostatnie 200 m do siedziby miejscowej komórki kartelu, która zapomniała wystawić czujki."
Czyli juz po pierwszych scenach zorientowales sie, ze to nie jest film dokumenalny, ale wymyslona fabula?
Brawo!
Przy nastepnych filmach, na ktore kupujesz bilety, najpierw moze zobacz, czy to jest film dokumentalny?
unikniesz w ten sposob rozczarowan
Jeśli obraz uwłacza inteligencji widza to nie ma znaczenia czy to dokument czy fantazy.
Ja nigdy się nie rozczarowywuję - Ja najwyżej rezygnuję z wystawiania ocen pozytywnych.
I jeszcze trafiają na codzienną, poobiednią egzekucję w tył głowy.
No tak co to byłby za kartel, który by nie rozwalał codziennie kilku miejscowych wieśniaków na podwieczorek......
Końcowa scena "oddania" tak sobie forsy, ... po prostu, bo "należy się jego rodzinie".
Szkoda słów.
Koleś ranny z dziurą w brzuchu, za chwilę hasa sobie po górach , bo przecież "nic mi nie jest" a kula przeszła na wylot, wiec co tam dziura.
Kompletne bzdury.
jeśli kula nie uszkodziła narządów i przeszła na wylot to jak najbardziej po kilkudziesięciu godzinach można chodzić.
Mało prawdopodobne ale jak najbardziej możliwe
OK.
Sugerowałem się fachowym opisem, który mówi o postrzale w brzuch tak:
"Postrzały jamy brzusznej.
W jamie brzusznej znajduje się wiele doskonale ukrwionych narządów, więc zawsze możemy zakładać intensywny krwotok wewnętrzny. Jedyne co można zrobić w warunkach polowych to zamknięcie ran na skórze szczelnym opatrunkiem i jak najszybszy transport do Centrum Urazowego".
Ale fakt, film to tylko bajeczka, jednak ograniczenie mu chociaż trochę swobody ruchów, byłoby wskazane po urazie, którego nie opatrzył żaden lekarz.
Postrzał w jamę brzuszną to bez interwencji długa i powolna śmierć, ale gość nie dostał w jamę brzuszną, tylko w bok.
To się dziabnij nożyczkami w bok, a potem idź na siłownię, albo uprawiać zapasy :D
Zasadniczo ...jesli chodzi "Rambo" , to mam watpliwosci,czy scena z helikopterem ,jest prawdopodona...Rzucalem wielokrotnie , kamieniami , lecz trafic w cel , tak odlegly(helikopter) , jest bardzo trudno...W zwiazku , tym , film jako zapis akcji , policyjnej jest dla mnie, malo wiarygodny....
W kipiącym gwarą , gęsto zabudowanym mieście dodatkowo "pofałdowanym" jeśli chodzi o topografię terenu? No i niekoniecznie tam było 200 metrów...
Jeżeli w kipiącym gwarą , gęsto zabudowanym mieście dodatkowo "pofałdowanym" ktoś nie słyszy startującego/lądującego śmigłowca z 500 m, to pora na rentę inwalidzką.
Wystarczy się schować za odpowiednią ilość linii budynków. W takiej topografii, z dolinami i graniami, z masą budynków przecinanych tylko cienkimi uliczkami.. Co w tym dziwnego. Z trochę innej beczki ale przybliżające problem - są budynki mające na dachu lądowisko dla śmigłowców - i są to często budynki w ścisłym centrum, nawet zdaje się hotele (znamy to z amerykańskich filmów). Zresztą np Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie ma takie lądowisko. Na pewno nie są to budynki mające 500 m wysokości i jakoś poważnie wątpię że ile razy ląduje/startuje tam śmigłowiec to cała okolica oraz ludzie w tych budynkach podrywają się na nogi...
Nie, nie wystarczy - piszę to jako "technik osprzętu lotniczego", który co roku musiał odbębnić praktyki na lotniskach. Pomimo, że spędzałam większość czasu w kancelarii pułku oddzielona od pola startowego(kwadratu) hangarami i magazynami to doskonale słyszałam starty i lądowania z odległości prawie kilometra. To co jest ukazane w filmie to bzdet dla głąbów.
Uznaję więc twoją rację. Piszesz to z pozycji "fachowca". Jednak "normalny" człowiek takich rzeczy raczej nie zauważy/zwróci uwagę/uzna za ważne. W filmach wiele rzeczy się skraca - nie z niewiedzy (chociaż często też)ale aby były atrakcyjniejsze w oglądaniu dla widza. Wędrówka komandosów.. bo ja wiem.. 3 km przez miasto jest raczej niezbyt atrakcyjna. Wygrzebałem gdzieś że film powstawał pod konsultacją ludzi z oddziałów specjalnych a aktorzy przeszli do niego przeszkolenie (zapewne z posługiwania się bronią i hm. jak to nazwać.. działania w grupie? ( np opanowywanie domu) pod ich okiem. Więc ten moment akurat nie jest raczej faktycznym niedopatrzeniem..
Nie chodzi o to jakie przeszkolenie przeszli aktorzy i co potrafią, tylko co w głowie miał scenarzysta tworząc fabułę. Jest rzeczą nagminna, że scenariusze piszą ludzie bez najmniejszej wiedzy technicznej i pojęciu o temacie nad którym pracują. Potem zamiast filmu mamy cos w rodzaju gry.
Akurat w porównaniu do starych akcyjniaków z lat 80ych i 90ych (na których w dużej mierze jest wzorowany) to "Triple Frontier" wygląda wręcz jak dokument :) Właśnie nawet ten pomysł że jedna ekipa podchodzi osobno z innej strony, ze śmigłowca zajmując dach a samochody jada swoją drogą czy właśnie ta strzelanina pod tą dyskoteką, to że ludzie giną od razu po wychylaniu się, zmiana pozycji, skończenie wszystkiego jednym strzałem z granatnika, albo że Isaac jest tylko konsultantem i nie może strzelac dlatego oddaje broń "lokalsowi" po akcji że to niby on - bardzo ładnie zrobione, bardzo pomyślane.
Większość niedociągnięć to drobiazgi podyktowane konwencją filmu.
Film natomiast ma jeden OGROMNY babol. Nie ma opcji żeby tacy ludzie opracowywali taką akcję sami w kilka dni totalnie "na rympał" bez dokładnego zastanowienia się nad różnymi rzeczami i nawet najważniejszą rzecz - śmigłowiec załatwiając w ostatniej chwili "na kolanie". To jest dopiero totalny idiotyzm :D
pewnie też jesteś reżyserem scenarzystą , ile filmów zrobiłeś gdzie mozna oglądać ???