PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10720}

Pasja Ayn Rand

The Passion of Ayn Rand
6,2 271
ocen
6,2 10 1 271
Pasja Ayn Rand
powrót do forum filmu Pasja Ayn Rand

to manipulatorka bardziej niz filozofka ,odbiła młodego męża przyjaciółce i potrafiła to jeszcze usprawiedliwić swoimi wywodami filozoficznymi ,polecam ten film

basik_12

Oj, jednak myślicielka. I to wielka. Film nie jest zły, ale szkoda, że traktuje jej poglądy trochę "po macoszemu". No, ale można to zrozumieć, wszakże nie samą filozofią kino żyje. Tak, czy inaczej cieszy mnie sam fakt,że ktoś postanowił ten film nakręcić. Zawsze to jakieś znamię próby popularyzacji koncepcji Pani Rand. A przynajmniej na gruncie europejskim. W USA jej myśl cieszy się wciąż niesłabnącym zainteresowaniem.

ocenił(a) film na 8
sawed_off_shotgun

Ale czy oglądając ten film można sobie wyrobić jakieś wyobrażenie na temat jej poglądów? A ściślej, czy faktycznie zgodne z jej poglądami? (albo na ile zgodne) Od razu powiem, że nie wiem jakie dokładnie prezentowała poglądy acz po obejrzeniu filmu odnoszę wrażenie jakby sama do końca nie wiedziała o co jej chodzi i przede wszystkim lubowała się w sztuce manipulacji i zakłamywania rzeczywistości. Ludzie zajmujący się filozofią faktycznie często mają ku temu tendencję, jednak nie znaczy to, że musi tak być w każdym przypadku i na pewno jest to tendencją negatywną. Można też się zastanawiać kiedy w przypadku danej osoby nastąpiło takie zagalopowanie się w filozofowaniu dla samego filozofowania, że oddaliła się od rzeczywistości, bo przed owym momentem dana osoba mogła nawet przedstawiać bardzo sensowne myśli i wtedy duże znaczenie ma to, z którego okresu jej życia poglądy rozpatrujemy.

I dalej, jeśli chodzi o to zakłamywanie rzeczywistości, przykładowo pokazane osoby (łącznie z Rand) wierzą/chcą wierzyć, że są wolne (bardziej wolne we wszystkim niż przeciętni ludzie), a brną w coraz to dalsze ograniczenia w rzeczywistości całkowicie tracąc wolność. Albo ta próbka dyskusji na temat tego czy dana osoba faktycznie chce pomagać innym, czy udaje że chce, bo zależy jej na tym, by inni postrzegali ją jako dobrą lub/i że postępuje dobrze itp. Oczywiście zgadzam się z tym, że całkiem sporo osób np. zajmuje się działalnością charytatywną po to by poczuć się lepiej lub/i być postrzeganym jako osoba lepsza. Jednak są też osoby, które robią to z powodu szczerej empatii. Warto jest raczej umieć zauważyć jak to jest w danym przypadku i w ogóle zdawać sobie sprawę, że są możliwe te różne przypadki, niż popadać w skrajność i wmawiać innym i sobie, że wszyscy zawsze kierują się tymi samymi pobudkami. W ten sposób coraz mocniej ogranicza się swoją świadomość zamiast ją rozwijać. Ci ludzie na pokazanych spotkaniach pouczają innych co tamci powinni czuć i myśleć, a ci pouczani zaczynają to przyjmować jako jedyne prawidłowe reakcje zamiast zwracać uwagę na faktyczne swoje odczucia i myśli. Robi się z tego pełnokrwista sekta, co w istocie jest paradoksalne, bo ci ludzie niby przede wszystkim chcieli rozwoju swojej indywidualności i samodzielnego myślenia. I teraz pytanie - czy tak faktycznie było? Czy faktycznie ludzie propagujący jej poglądy zachowywali się jak sekta? To jest oczywiście jak najbardziej psychologicznie możliwe, ale w takim razie czy ona to zauważała? Bo mogła zauważać i chcieć tego (właśnie dla manipulacji i zabawy ludźmi), a mogła nie zauważać, co jednak oznaczałoby, że nie była zbyt rozgarnięta. No i ta para głównych bohaterów. Ludzie inteligentni, wykształceni, a zachowujący się jak od dawna żyjący w sekcie. Ona nieszczęśliwa, ale brnąca w tym związku na zasadzie, że chce być postrzegana pozytywnie i w tym jako wyzwolona, i paradoksalnie, nie przejmująca się opinią społeczną. On również nieszczęśliwy i również, choć troszkę inaczej, ale i trochę podobnie, zamotany w sieci wmawiania sobie, że niby nie zależy mu na tym, co myślą o nim inni i jest wyzwolony, choć w rzeczywistości wszystko podporządkowuje właśnie temu jak ci inni go postrzegają. Oboje kompletnie zniewoleni przez samodzielnie narzucone sobie ograniczenia. Nie mówię, że nie jest to ciekawe. Jak najbardziej jest, bo pokazuje te ciekawe i jak najbardziej ludzkie mechanizmy psychologiczne. Ale wrażenie, jakie w tym momencie robią poglądy wpajane owej parze i wyznawane przez samą Rand, nie jest zbyt dobre. Dużo w tym wszystkim chaosu, oszukiwania siebie, ograniczania się, hipokryzji i zakłamania na każdym kroku. Można to odczytać jako manipulatorstwo ze strony Rand, co oczywiście nie stawia jej w dobrym świetle pod względem moralnym, natomiast jeśli nie uznawać tego jako wynikającego z chęci manipulacji, to i tak pod względem moralnym wypada ona kiepsko, a do tego jeszcze niezbyt inteligentnie. Podsumowując, nie wypada na fajną osobę. A pod "niefajna" rozumiem nie tylko nieprzyjemna, ale i też nieciekawa. Piszę to jednak wyłącznie w oparciu o film i opisuję swój odbiór. Jak było naprawdę nie wiem. Sam film jako taki bardzo ciekawy (jako historia) i z super obsadą.

W sumie jestem ciekawa jak go odbiera osoba, której poglądy pani Rand są bliższe (a szczególnie jeśli odbierane pozytywnie). Czy film ukazuje to wszystko sprawiedliwie, czy krzywdząco? Jeśli to ostatnie to pod jakim względem? Chętnie poznam opinię, choć nie wiem czy doczekam się odpowiedzi, bo komentuję temat z 2008, ale jeśli się doczekam, to będzie mi miło :)

Eleonora

Trzeba wziąć pod uwagę, że zarówno film jak i książka, na której jest oparty, jakkolwiek przedstawia prawdziwe wydarzenia, robi to nie bez dozy tendencyjności. Wydarzenia z perspektywy osoby, której relacja z Rand była zawiła, która miała uzasadniony powód odczuwać do niej żal mogą nie skupiać się na istocie rzeczy, a podkreślać te elementy, które niekoniecznie w dobrym świetle stawiają amerykańską filozofkę.
Trudno o dopatrzenie się sprzeczności w filozofii Ayn Rand, aczkolwiek oparcie całej natury ludzkiej i wszystkich jej osiągnięć jedynie w sile umysłu jakkolwiek ma lepsze skutki, niż całkowite jego zanegowanie, tak jest sporym uproszczeniem dużej części tego z czego się składamy.

Problematyczność pojawia się, kiedy Rand uznaje się za najbardziej racjonalną istotę, ignorując wszystko to, czego człowiek nie jest w stanie sobie uświadomić. Tego rodzaju pycha jest częstym przypadkiem filozofów przeceniających swoje umysły i wartość dzieł, które stworzyli. W przypadku randowskiej filozofii nie mogło być inaczej, niż popadnięcie w skrajność wypaczającą jej własny światopogląd. Nie umniejsza to wartości i spójności wytworzonych przez jej umysł dzieł.

Osobiście mam u niej problem z brakiem racjonalności w uznaniu aborcji, oraz jej argumentów za tym i nie uważam tego za kwestię czysto ideologiczną. Rand swoje pragnienia uznała za w pełni racjonalne, ponieważ nie mogła przyjąć poglądu, że jej umysł zrodził nieracjonalne myśli z jakiegoś braku. Brak ten był omawiany przez samego Nathaniela Brandena, który mówił, że nikt nie był dla nigdy wystarczający. Pragnęła prawdziwego ideału i wyzwania, jako życiowego partnera, czego nie zrealizowała. Czy to pragnienie było racjonalne? Trudno powiedzieć, Rand nie przyjęłaby myśli, że nie. Stała się zakładniczką swojej własnej filozofii, według której (nieracjonalnie) nie uznawała żadnej słabości, szczególnie u siebie. Sam obiektywizm nie jest tak surowy, jak była wobec siebie Rand.

Co do pomagania ze szczerej empatii, obiektywizm jej nie wyklucza, jest to Twoja pobudka i skoro pomoc obcemu ma sprawić, że poczujesz się lepiej, to właściwym będzie realizacja tego celu. Ludzie są różni i mają różne pobudki, więc sprowadzanie wszystkiego jedynie do materialnej interesowności jest nieracjonalne. Wewnętrzna potrzeba jest ważną potrzebą.
Z kolei co do relacji Rand z jej uczniami, oraz obiektywistami, myślę, że w swej racjonalności i zaufania do niej byli skłonni racjonalizować swoje najdziwniejsze potrzeby i w tym sensie nie różnili się od zwykłych ludzi, mimo, że stawiali się ponad nimi.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
kraplak_filmaniak

Chyba nie czytałeś niczego co Ayn Rand napisała, lub jesteś socjalistą który nie mając argumentów rzuca inwektywy, żeby było zabawnie to p. Rand miała na to określenie "ARGUMENTACJA PRZEZ ZASTRASZANIE" ja nazywam to brakiem argumentów.

Wladca-Chmielu

a moze to zwykły troll ?

anita2

Bycie trollem to przecież karmienie własnego egoizmu, chęci bycia wsłuchanym mino że nie koniecznie ma się coś do powiedzenia.

Wladca-Chmielu

ech, nie Rand przecież, tylko kolega 'kraplak'

anita2

Wiem przecież napisałem to o "kraplaku". p Rand miała wiele do powiedzenia fakt nie ze wszystkim się zgadzam, ale do powiedzenia miała bardzo wiele i zresztą bardzo wiele powiedziała. Natomiast p 'kraplak" no cóż się tu nie wykazał niczym...

użytkownik usunięty
basik_12

ta pani to dobry polityk :)

basik_12

Nie ma to jak wrabiać sobie opinię po objeżeniu filmu. Może przez ostatnie 11 lat coś zmądrzałeś.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones