Obejrzałem dzisiaj i magia wróciła, choć niby tyle razy się widziało... Ten film jest jak melodia Komedy - niby nonszalancki, niezobowiązujący, a wsuwający się ukradkiem do duszy i ściskający za serce. Ten film jest jak stary przyjaciel z dzieciństwa, którego dawno nie widziałeś. Oglądasz się po latach i... widzisz, że ciągle tam był - tylko ty tak długo wzbraniałeś się, by odwrócić głowę! Nie on nie odszedł, on nigdy nie odejdzie.
Ten film ma w sobie coś takiego, co tkwi jak drzazga za paznokciem, ale to drzazga zrobiona ze szczerego złota. Nie mam pojęcia, jak osiągnąć tak bolesną życiową mądrość, opowiadając coś takiego niby-obojętnego. Ktoś napisał, że słabą stroną są dialogi, ale to właśnie dialogi 'chwytają' mnie najbardziej (no, może oprócz muzyki)...
A Trzepiecińska? Ach, szkoda gadać! W tym filmie przechodzi sama siebie; ten film był chwilą i punktem, w którym spotkały się wszystkie życzliwe gwiazdy tylko po to, by zagrała tu najlepiej, jak potrafi. To była rola dla niej, a potem długo, długo nic.
Chyba dosyć napisałem...
dokladnie, dokladnie. ten film w zasadzie niby jest prosty, ba, banalny, a opowiedziany w taki sposob, ze no po prostu mozna sie w nim zakochac:) i tak, z bratem dziwcinstwa to tez prawda - przypomina to co zapamietalismy wlasnie, to za czym tesknimy. do tego dochodza sentymenty miejsc, w ktorych byl krecony, mialem szczescie urodzic sie w bliskiej okolicy, wiec tym bardziej sie z nim utozsamiam...dialog bardzo dobre sa, parafrazujac rejs;) wlasnie dzieki nim ten film tak odbieram, na wpol poetycko wlasnie.
Fantastycznie do niego wracać, bo to powrót do wczesnej młodości, do pierwszych porywów serca, takich niedocenionych przez młody umysł. Umysł, który każe się droczyć, unosić dumą i zabrania zbyt szybko mówić, co w sercu gra. Trzepiecińska i Bukowski uroczo nonszalancko mówią tu sobie - ach jakże mi się podobasz, ale nie powiem ci tego przenigdy.
Haha, wlasnie☺ zakoghane dzieciaki unoszace sie duma,honorem, oddalanie,wracanie...skad my to znamy.dziecinne, ale proste, rzekl bym dziewicze zachowania mlodych w obliczu porywow nie do konca dojrzalego serca.zreszta...w glebi duszy nadal taki jestem, choc pod skorupa racjonalnego wyrachowania...taki swiat w wyidealizowanej glowie mlodych pieknoduchow, do ktorego milo wraca sie jak do chwil z dziecinstwa ...
He, ja w tamtych czasach znałem ten film na pamięć. I to nie tylko sceny i dialogi, ale i odgłosy :)
Od paru dni za domem słyszę ptaki, których tu wcześniej nie było (a przynajmniej od dawna nie było) - i za pierwszym razem aż mnie to zaskoczyło, bo jakby ktoś w zaroślach puścił z taśmy te odgłosy, kiedy Admirał i reszta łazili po wertepach (jakieś cegielnie, czy co) wokół miasteczka i te ptaki identycznie skrzeczały.
Co to się pamięta po tylu latach :) Ma siłę ten film i magnetyczny urok, choć wszystko w nim toczy się tak leniwie.
No ale wiadomo - Barański to mistrz co się zowie.
Bo też tak po prawdzie, to kto jej potem dał szansę zagrania w filmie równie ciekawej roli?...
Mnie zaciekawiło, czy na makatce z harcerskimi zdjęciami z dzieciństwa nie figuruje przypadkiem sam reżyser? :)
I druga sprawa, ze zdjęć z portalu fototeka wynika, że w montażu wypadły sceny z kolegium czy sądu, pewnie chodziło o wyrok jaki dostali delikwenci po odsiadce na dołku. :) Ciekawe w sumie dlaczego wypadły? Może ktoś z ekipy filmowej mógłby odpowiedzieć?
Nie, na tych zdjęciach są raczej tylko Admirał i Ataman, z którym zdaje się główny bohater kumplował się najbardziej z całej paczki.
Co do wyciętych scen - zajrzałem na ten portal, o którym piszesz i widzę, że tam jest takich więcej, nie tylko kolegium.
Chyba każda produkcja ma to do siebie, że jakieś sceny nie wchodzą do końcowej wersji, a jeśli film jest dobry - tak jak "Nad rzeką..." to rzecz jasna szkoda.
Bardzo prawdziwy. Jak z moich czasów, te wszystkie ksywy, rodzime teksty, widoki. Aktorzy zagrali wspaniale: Biedrzyńska, Trzepiecińska, Baka i Bukowski - klasa, reszta nie gorzej. Szkoda, że tak mało jest takich filmów.
W sumie, to ona się nie miała za co gniewać, to takie fochy ładnej pannicy z dużego miasta. Jedno i drugie było pod wzajemnym urokiem, ale żadne z nich chciało się do tego przyznać i tak się boczyli na siebie, to taka glupio rozumiana młodzieńcza ambicja , żeby nie okazać słabości.
Porównanie z muzyką Komedy - rewelacyjne... Dopiero teraz dotarło do mnie, że ten film jest dla mnie jak "Kołysanka"... Jak strasznie szkoda, że mój uwielbiany po tym filmie Bukowski, również ten z "Pożegnania z Marią", rozmienia się teraz na drobne w jakiejś idiotycznej telenoweli, Biedrzyńska zmanierowana do bólu... Tylko Baka się broni niezłymi rolami, a Trzepiecińska, niegraniem... Jaka szkoda...
Bukowski jest tutaj tak młodzieńczo piękny, że zapiera dech.
Po tych ważnych rolach sam próbował robić kino niezależne, nie bardzo to wyszło, więc oboje z żoną zdecydowali o schowaniu do kieszeni ambicji. To na pewno nie była łatwa decyzja.
To prawda, Marek Bukowski jakoś nie został dobrze wykorzystany jako aktor, zagrał jeszczs jako młodzieniec w filmie "Kawalerskie życie na obczyźnie" i w serialu Dom", a później już nic znaczacego. Tak, z tej grupy młodych odtwórców to Baka ma zacniejsze role, ale również Mastalerz.
Dzisiaj widzialam ten film pierwszy raz..wspanialy
Dlaczego takich fimow juz nie ma..bukowski i trzepiecinska cudni