Ten film był dla mnie sporym rozczarowaniem. Teraz, kiedy wiem, kto film wyreżyserował, jest jeszcze większym. "Malowany dom" to sentymentalna opowieść, powrót do czasów dzieciństwa, kiedy światem rządziły rytmy przyrody, kiedy życie było prostsze, a tempo życia wolniejsze. Plusem filmu jest to, że obraz ten, mimo całej swej idylliczności, nie unika ukazywania trudów i znojów. Życie jest tutaj pokazane jako ciężkie, pozbawione wielu wygód, które dziś uznaje się za oczywiste. Jednak w tym filmie wyraźnie widać, że mimo całej swej surowości, zapewniało ono coś, czego dziś brakuje: bliskie więzi rodzinne.
Niestety poza tym jednym, film nie ma w sobie nic, co może zainteresować. W warstwie fabularnej jest tak sztampowy, że bez oglądania można trafnie odgadnąć rozwiązanie większości wątków. Nie popisali się także aktorzy, którzy zagrali tak, jak przystało na przeciętną produkcję telewizyjną. Sporo skrótów sprawia, że poszczególne postaci nie zostały dobrze zarysowane pod względem wiarygodności psychologicznej. Część z postaci pojawia się wręcz i znika niczym demony w snach pensjonariuszy domu wariatów.
Zdecydowanie nie polecam.