Wierzę w teorie, że celem filmu było zirytowanie widza i sprawienie (poprzez przedłużanie scen, nieporadne zachowanie głównych bohaterów, etc.) żeby sam domagał się sadystycznych momentów (których właściwie nie było!). Akcja z pilotem - przez wielu uznawana jest za idiotyczną, dla mnie była strzałem w dziesiątkę jeśli chodzi o trzymanie się w/w zamierzeń.
ten pilot wlasnie to jakieś żarty, ciągnie sie psychopatyczny thriler a tu nagle takie coś, porażka..
Wygląda na to , że nie zrozumiałeś o co chodzi . Film ten ma za zadanie pokazać Ci przemoc . Nie przemoc widzianą w filmach typu Piła , Hostel (nazwijmy to "Przemocą przyjemną") , a przemoc prawdziwą , surową , realną . A gdy w końcu nadchodzi ten moment ... w którym dzieje się coś iście wyjętego z takiego filmu przesiąkniętego "przyjemną przemocą" , bohater łamie czwartą ścianę i mówi Ci : "Nie , panie kochany , tak to my się tu nie bawimy" , cofa czas i kontynuuje swoją chorą wizję realistycznej przemocy . PS. Starałem się ubrać tą wypowiedz w najprzystępniejszy sposób , mam nadzieję , że pomogłem :)
A ja zupełnie inaczej tą scenę z pilotem odebrałem :D mnie ona uspokoiła, w takim sensie, że ona mówi: to tylko film ;)
Oba spostrzeżenia są tutaj trafione i coś w tym jest, że chcieliśmy zobaczyć tą przemoc hehe
Dałbym temu filmowi dużo więcej niż obecnie, ale na ocenie zaważyła akcja z pilotem. Taki zabie pasuje raczej do kina s-f, fantasy ew. komedii a tak z dobrego kina robi się parodia filmu...
Nie masz racji. Nie ma tu nic s-f. Są filmy, których nie rozumie się dosłownie i nie ogląda się po to żeby tylko zobaczyć jakąś historię i ten film do takich należy. Ta scena ma podwójne a nawet potrójne dno. Oprócz tego co wytłumaczył Ci SlasherManiak zagranie z pilotem ma za zadanie odebrać Ci nadzieje na jakiekolwiek dobre zakończenie. Bohaterom filmu nic nie wychodzi w walce z psychopatami a każdy ich plan kończy się niepowodzeniem. Kiedy w końcu zalśnił jakiś promień nadziei i ginie jeden z oprawców to twórca bezczelnie to wszystko cofa i rozgrywa tę scenę inaczej.
A ja i tak podzielam właśnie taką opinię.
Od początku założyłem że rodzinie się nie uda, czuć że to ten typ filmu, mimo że człowiek czuje też, że w jakimś sensie chciałby, żeby jednak coś się ciut lepiej skończyło. Ale ma świadomość, że lepiej nie będzie a cały film zostawi go z poczuciem bezradności.
Scena w której bohaterka nagle coś robi i "daje nadzieję" strasznie mi nie pasowała właśnie sama w sobie do ogólnych odczuć z tego filmu. Miałem takie "co, tak nagle, tak prosto?". Ale akcja z pilotem i cofaniem czasu sprawiła, że śmiechłem. Dla mnie to zrobiło parodię z całego seansu, klimat wyparował. Od początku czułem, że nic rodzina nie zmieni, że i tak źle skończą i gdyby zwyczajnie źle skończyli właśnie nawet po jakiejś nadziei, że się uwolnią (i kolejnemu rozczarowaniu) pewnie zostawiłbym film z bardzo dobrą oceną. Zabieg z cofaniem czasu w ogóle mi tu nie pasował. Rozumiem ogólnie że dla niektórych to był strzał w dziesiątkę, ja tego niestety nie kupuję.
Dokładnie. To nie happy end, to samo życie. I to jest najbardziej porażające, że ta historia jest tak bardzo realistyczna. Bezkarność oprawców, nieporadność głównych bohaterów, zaskakujące, niezgodne z oczekiwaniami widza zakończenie. Uwielbiam ten film.
Uważam,że wszystkie te niekonwencjonalne sceny takie jak cofanie sceny,zwracanie się bezpośrednio do widza są po prostu genialne.Osobiście jestem fanka azjatyckiego gore ale Funny Games ujelo mnie swoją surowościa i wolniejszym tempem,które może niektórych irytować.
przecież ta akcja z pilotem własnie podniosła ocenę tego filmu, dlaczego? rzadko kiedy stosuję się przełamanie właśnie owej 4 ściany, zwłaszcza w filmie, który przez cały czas jakby nie nawiązywał do czegoś takiego. dla mnie mega miłe zaskoczenie jakby i wprowadziło to mnie w pewne zakłopotanie i zdziwienie, ale jednak zrozumienie pewnych rzeczy.
reżyser poszedl w slady oryginału i zamiast ominac sceny ktore robia z dreszczowca farse popelnia ten sam blad przypomina mi to sytuacje pewnego bodajze francuskiego thrillera gdzie niby oryginalna koncowka polozyla caly film, nie bede zdradzal tytulu zeby nie spojlerowac
A to nie jest tak, ze scena z pilotem to pokazanie "ej to nie jest film który oglądacie w kinach to rzeczywistość". Metaforyczne "wyłączenie filmu"
W sensie super, atakuje Cię 2 świrów a Ty myślisz ,że coś zrobisz"? Jesteś sam z rodziną, jakie masz szansę, że pokonasz dwoje dorosłych. Nie jesteś Norisem a to nie jest "zaginiony w akcji".
XD przecież, jak to ująłeś, "oryginał" wyreżyserował ten sam człowiek co tę wersję. Zrobił to po dziesięciu latach, żeby nikt w USA nie wpadł na pomysł zrobienia tandetnego krwawego remake z happy endem i brakiem przesłania. Poza tym wersja US jest nieco lżejsza od wersji europejskiej z 97 roku i nadaje się do puszczania w TV (Funny Games z 97 jest kinem wręcz obrzydliwym). Haneke to geniusz, a wasza ignorancja wywołuje ciarki żenady
Ja tą scenę zrozumiałam tak : widz już jest tak zmęczony ( poprzez identyfikowanie się z ofiarą) że reżyser pozwala mu poczuc chwilowa ulgę gdy ofiarą pozbywa się jednego oprawcy. Potem jednak okazuje się to nieprawdą i wraca niepokój... Jak w wielu relacjach przemocy "psychicznej".