Wszyscy skupiacie się na wadach, ale jednak film ma swoje momenty i plusy
1) Moim zdaniem naprawdę dobra muzyka
2) Świetne zdjęcia
3) naprawdę zaskakujące i nietypowe jak na polski film zakończenie
4) scena rozmowy bohaterki z kapitanem statku
Film jest...dziwny. Rozumiem hejty, ale kilka rzeczy naprawdę mi się podobało. Nie tylko te, które wymieniłem, po prostu w całym tym dziwacznym filmie były naprawdę intrygujące sceny, wręcz hiponotyzujące
Ja również rozumiem ten ogólny śmiech z "drewnianych dialogów", które momentami bywają naprawdę niezręczne, ale litości, ile można powtarzać to samo...? Plusów faktycznie można trochę znaleźć.
Do świetnych zdjęć dodałabym lokacje, bo te dwie rzeczy idą w parze przecież (bajeczna Ibiza, Londyn, sceny na statku). Poza tym pokazanie, że praca DJ-a to krew, pot i łzy, a nie sama zabawa. Fajne były te ujęcia, które stawiały widza po tej samej stronie konsolety, co bohaterkę.
A, do tego ciemna strona sukcesu i przemysłu muzycznego... coś bym jeszcze znalazła, ale nie chce mi się w tej chwili litanii wypisywać.
fajna była też ta scena, gdzie Maja występowała z Oscarem na tym białym przyjęciu
I jeszcze ciuchy Mai ;) jej niewymuszony luz też mi się podobał, to samo jeśli chodzi o jej mentora :)))
Film w sumie skończył się happy endem, jestem ciekawa, czy poprzedzające go jedno wydarzenie (Steve) faktycznie miało miejsce.
"Happy endem" bym tego absolutnie nie nazwała. Owszem, bohaterka odniosła sukces, ale idąc, że tak powiem, po trupach do celu. Na samym końcu nie jest w stanie nawet wyjść na scenę, jest bliska kompletnego załamania ze względu na wyrzuty sumienia, a dzieje się to świeżo po całym tym zdarzeniu, więc łatwo przewidzieć że będzie z nią tylko coraz gorzej. Sukces bardzo powierzchowny
Ona nie zabiła swojego kolegi, to był przypadek, który fakt, wykorzystała, ale ratować nie było już czego. A na scenę wyjść nie mogła nie z powodu wyrzutów sumienia, ale raczej ze strachu przed porażką. Było z nią słabo przed sukcesem, przeżyła dwie traumatyczne odejścia, więc myślę, że co ją nie zabije to wzmocni.
i korzystając z wypadku, przywłaszczyła sobie cudzy utwór, robiąc na nim karierę... Nie powiesz chyba, że to w porządku
Aha, i tu mi się przypomniał jeszcze moment który mi się podobał, a mianowicie jak na końcu Mini dzwoni na pocztę głosową, żeby posłuchać głosu dziadka. Taka mała rzecz, a przypominamy sobie wraz z nią całą drogę, jaką przeszła od początku i zestawiamy tę wcześniejszą Maję z osobą, którą się stała. Drobna scenka, a jaka wyraźna.
Scena rozmowy na statku wyszła naprawdę nieźle, fajne zderzenie pokoleń im wyszło. A jeszcze fajniej to, że lata mijają, a problemy z brakiem drugiej połówki są te same.