Oczywiście tam gdzie pojawia się pani Agnieszka Holland musi być bezsensowny, mechaniczny seks. Tej pani czegoś brakuje...?
W realnym życiu też czasem się zdarza -może to Tobie czegoś brakuje bo Agnieszce Holland raczej nie. :)
Raczej nie brakuje, mam barwne życie erotyczne. Nie porównywałbym życia prywatnego do kinowego gniota.
Faktycznie :P Jesteś pierwszy, który to zauważył :) Musiałem pomylić się przy komentowaniu filmów :P
A nie miała jakiejś epizodycznej rólki 'kobiety z dworca' w tym filmie? Poza tym reżyserka -Katarzyna Adamik- to jej córka bodajże. Może wyssała z mlekiem matki upodobania do takich scen ;)
Miała, miała. Przechodziła przez dworzec gdy "bezdomni" charatali w gałę. Właśnie oglądam na tvp kultura.
Scenariusz Przemysława Nowakowskiego na podstawie treatmentu Agnieszki Holland i Kasi Adamik. Agnieszka Holland oraz Krzysztof Zanussi są producentami tego filmu.
Drodzy opiniodawcy skoro wskaźnikiem oceny polskiego kina są dla was nagie sceny to bardzo współczuje!
W większości filmów czy to polskich czy zagranicznych sceny erotyczne są bezsensowne i nic nie wnoszą do filmu.
Dostrzegam również w większości filmów czy to polskich czy zagranicznych ogrom scen, w których ukazuje się bohaterów jedzących lub pijących, które nic nie wnoszą do filmu;)
Twoja wypowiedź nie zawiera tego słowa ale też nie widzę by film XXX był twym ulubionym.
xXx o to mi chodziło, szkoda, że nie pojąłeś intencji wypowiedzi mej; skoro lubisz niezwykłe XXX to zapodaj kilka tytułów chętnie obejrzę jako kinomaniak i ocenie ich niezwykłość
To już nie wiesz co film a animacja ten Zaczarowany ołówek cię zaczarował. Daremny rzekł Bolek.
Polki też, a Szwedki to już w ogóle. Już nie wspominając o Rosjankach, a nic nie ujmując w tym temacie Włoszkom
Ta scena nie była bezsensowna wg mnie. Facet długo nie widział żony, w życiu same problemy, rozładowanie olbrzymiego napięcia. Podejrzewam, że tak robi wiele osób. Nie bądź taki pruderyjny....
Już nie fizjologuj, ekspercie od siedmiu boleści. Ciekawe, dlaczego w filmach sprzed kilkudziesięciu lat nie pokazywano spraw INTYMNYCH w filmach stricte nie-erotycznych? Bo są intymne! A teraz lewica walczy z wszelkimi tabu, zasadami kształtującymi nas jako ludzi cywilizowanych. I małolaty to łykają czując, że "uwolnienie się" od tabu znobilituje ich w oczach równieśników do rangi oświeconych wśród reszty kołtuństwa. Ba, żeby tylko małolaty! Polscy filmowcy uznali, że skoro w Hollywood można nawet w komediach romantycznych pokazywać przygodny seks ("Cztery wesela i pogrzeb"), to i oni uznali, że to podstawa zaistnienia w świecie filmu.
Był taki serial obyczajowy "Korona królów. Jagiellonowie". Oto na początku jednego z odcinków (a emitowany był o 20:30) mogliśmy zobaczyć parę kopulującą pod jakimś kocem. Za chwilę on widać skończył, bo wśród stękań i dyszenia zlazł ze swojej samicy i przy niej legł. Potem w filmie słyszymy częste teksty, jak to w tamtych czasach, typu "na rany Chrystusa", "Boże" itp., które tak pasują do tej semipornograficznej sceny jak Złota 44 do PKiN im. Józefa Stalina. We współczesnej wersji serialu "Czarne chmury" też nie obyłoby się bez seksu, bo to teraz na Zachodzie jest warunek sine qua non filmu postempowego.
Zgadzam się, to samo ma Smarzowski, który robi dobre filmy, ale niestety musi zawsze szukać taniej sensacji pokazując zbędne sceny obleśnego seksu.
A co do sexu w fimie to Ty sie lepiej czepiaj Von Tiera albo Passoliniego i im podobnych a nie P. Agnieszki .
P. przed imieniem dodaje takiej wyniosłości... Von TIer, Passolini i jemu podobni krecą filmy, które mają szokować. Niestety jak się za film biorą feministki albo jakieś pseudo artystki to potem powstają gnioty, które trzeba ubarwić płycizną.
Ja nawet wolę w filmie tę mechaniczną płyciznę od robienia z seksu wielkiego show - charakterystyczne dla amerykańskiego kina lat 80tych.
Oczywiście jest jeszcze trzecia droga, najambitniejsza.
Agnieszka Holland jest producentem tego filmu i "gra" mały epizodzik (na Dworcu podczas treningu), zarzuty jakby co to do córki, choć z tego co pamiętam, jej mama też ma takie ciągoty za kamerą.
Pal licho scenę, która trwa kilka sekund. Zacząć trzeba od tego, że cała ta postać 'Francuzki' jest zupełnie zbędna. Ona chyba tylko po to pojawiła się w filmie, żeby właśnie zaistniała owa scena erotyczna. Jeszcze żeby w jakiś logiczny sposób zostało wyjaśnione skąd ona w ogóle zna polski. Albo ta scena gdy 'Francuzka' jest na dworcu we Francji (znać to po napisach w tym języku i fakcie, że zaczepia przechodzących ludzi mówiąc po francusku) i nikt nie zauważa martwego bezdomnego, w następnej scenie kupuje mówiąc bilet do Paryża zwracając się po polsku. Denerwują mnie strasznie takie nielogiczności. A w tym filmie jest tego pełno. Scenariusz kuleje straszliwie. Film ratuje przyzwoita gra aktorska Dorocińskiego i kapitalna Eryka Lubosa "Indora''.