I niestety nic poza tym. Film zawiodl mnie niemal na calej linii. Wyraznie odczuwalny brak Johna Belushi, Goodman nie dorasta mu do piet. Aykroyd nie byl w stanie udzwignac wszystkiego na swoich barkach. W filmie mamy czterech Blues Brothers miedzy ktorymi niestety nie ma nawet polowy tej mocy ktora mieli Jake & Elwood w pierwszym filmie. Fabula? Przemilcze bo dochodzi do strasznych glupot (z "czary mary" na czele), malo smiesznie ogolnie, slabe tempo. Film ratuje muzyka, ktora jako jedyny element trzyma poziom pierwszej czesci. Moze wiec lepiej kupic soundtrack?